Reklama

Co los zabrał w okręgówce, oddał w A klasie. Muńcuł wraca na ligowe salony i zapowiada walkę.

Redakcja TuZywiec
20/07/2022 22:07

Przed rokiem Muńcuł Ujsoły w dramatycznych okolicznościach pożegnał się z okręgówką. Teraz po jeszcze bardziej zaciętych i pełnych zwrotów akcji sezonie i meczach barażowych wraca do V ligi. Tym razem chce w niej pewnie się utrzymać.

Degradacja zawsze jest wielką niewiadomą, ale często oznacza dwa scenariusze. Szybki powrót na wyższy poziom rozgrywek lub rozpad drużyny i dłuższy pobyt w niższej lidze. Muńcuł podążył pierwszą ze ścieżek. – Zabrakło punktu do utrzymania się. Ostatni mecz zakończyliśmy w „10”. To nie był udany sezon. Spadliśmy, ale nikt się nie załamał. Wręcz przeciwnie pojawiła się mobilizacja i sportowa złość. Każdy wiedział o co gramy i jaki jest cel – mówi Krzysztof Karpeta, trenera Muńcoła Ujsoły. Dodaje, że poza Słowakami (Adam Kulas i Peter Halvonik) kadra drużyny nie osłabiła się. Ponadto zasilił ją bramkostrzelny Damian Salachna.

Na półmetku sezonu Muńcuł plasował się na trzeciej pozycji, tracąc do Smreka Ślemień i Beskidu Gilowice zaledwie punkt. W rundzie rewanżowej przeżywał jednak ciężkie chwile, co spowodowane było w dużej mierze niepowodzeniami w meczach rozgrywanych w środku tygodnia. W rezultacie stracił kontakt ze Smrekiem, a i Beskid odskoczył na jak się wydawało bezpieczną odległość i dopiero przyznanie walkowera na jego niekorzyść spowodowało, że zespół z Ujsoł wrócił do walki o miejsce barażowe. A kluczem do sukcesu była wygrana w Gilowicach. – Zawodnicy pracują i w środku tygodnia faktycznie zmęczenie daje o sobie znać i mecze w naszym wykonaniu dalekie są od optymalnych. Niemniej wierzyliśmy do końca w powodzenie i w to, że Beskid się potknie. Inna sprawa, że po raz pierwszy spotkałem się z tak wyrównaną A klasą. Beskid, Smrek, ale i Magura Bystra oraz Maksymilian Cisiec spisywały się bardzo solidnie – mówi szkoleniowiec. Wspomina, że w mediach społecznościowych znalazł wpis, w którym ktoś stwierdził, że los oddał w końcówce sezonu to, co zabrał w ubiegłym roku.

Uśmiech fortuny to nie tylko końcówka zmagań w żywieckiej A klasie, ale i baraż z LKS Pruchna, o którym jeszcze wnuki będą opowiadały. Przy nim powrót Liverpoolu w finale Ligi Mistrzów z wyniku 0:3 to błahostka. Wszak Muńcuł na własnym terenie poległ 0:4, a w rewanżu przegrywał już 0:1, aby z nawiązką odrobić całe straty i triumfować ostatecznie w barażu 7:5 (w rewanżu wygrał 7:1). – To jest to, za co kochamy futbol. Ponownie okazało się, że jest nieprzewidywalny i trzeba grać od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty. W pierwszym meczu zagraliśmy słabo, a przy tym rywalom mecz się ułożył, bo szybko zdobyli dwie bramki. Wydaje mi się, że zagraliśmy zbyt bojaźliwie. W rewanżu kluczowa była bramka na 3:1 w 45 minucie. Wiedzieliśmy, że tego nie przegramy i widzieliśmy, że rywale stracili całą pewność siebie. Mieliśmy całe 45 minut i w pełni je wykorzystaliśmy – nie kryje dumy trener Karpeta.    

Przed Muńcułem nowy sezon, nowe oczekiwania, ale i nowe wyzwania. – Na razie skład praktycznie nie uległ zmianie. Jeżeli rzeczywiście nie będziemy mieli ubytków, bo okienko transferowe jest jeszcze długie, to wierzę, że powalczymy o miejsce w środku stawki – mówi trener. Wspomina, że jedynym osłabieniem jest strata Tomasza Lacha. Podstawowy bramkarz ujsolan ma trudności z pogodzeniem obowiązków zawodowych z treningami. W tej sytuacji priorytetem jest znalezienie jego zastępcy. Głównym kandydatem jest dobrze znany w Muńcole Mateusz Piętka, który obecnie przebywa na Śląsku, ale cały czas jest w rytmie treningowym. – Jeżeli byłby w stanie przyjeżdżać w piątek, to odbywałby wtedy trening i byłoby to dobre rozwiązanie – nie ukrywa trener. Niemniej nie ukrywa, że sonduje także rynek słowacki. Tym bardziej, że beniaminek poszukuje wzmocnień do bloku defensywnego. – Jeżeli faktycznie chcemy powalczyć o środek tabeli, to musimy mieć defensorów, którzy dają nam pewność. Pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego powinniśmy już być mądrzejsi czy i kogo uda nam się pozyskać – mówi tajemniczo.  

Podobnie jak w A klasie, tak i teraz drużyna będzie trenowała dwa razy w tygodniu. – Ujsoły są daleko. Nie ma sensu robić trzech treningów, na które przyjdzie 5-6 zawodników i co najwyżej można pograć w karty. Lepiej zrobić dwa, które będą wartościową jednostką treningową – zauważa.

 Swoją formę beniaminek sprawdzi już w niedzielę (24 lipca). O 15.00 na własnym stadionie podejmie Magurę Bystra. Tydzień później miał spotkać się z Podhalanką Milówka, ale ten mecz raczej nie dojdzie do skutku z uwagi na fakt, że na weekend 30-31 lipca zaplanowano I rundę Pucharu Polski. Zestaw par ma zostać wylosowany w piątek.  

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo tuzywiec.pl




Reklama
Wróć do