Reklama

Katastrofa w Wilczym Jarze – jedna z najtragiczniejszych w historii polskich dróg

15 listopada 1978 roku w Wilczym Jarze, wąwozie prowadzącym do Jeziora Żywieckiego na terenie Oczkowa, doszło do jednej z najtragiczniejszych katastrof drogowych w powojennej Polsce. W dwóch niemal następujących po sobie wypadkach autobusów PKS zginęło 30 osób. Była to druga pod względem liczby ofiar katastrofa drogowa w historii kraju – większa tragedia wydarzyła się dopiero w 1994 roku pod Gdańskiem.

Pierwszy wypadek – 4:50 rano

O godzinie 4:50 autobus PKS marki Autosan H9-03, o numerze rejestracyjnym BBA 020E, kierowany przez Józefa Adamka, wpadł w poślizg na oblodzonym moście przebiegającym nad Wilczym Jarem. Pojazd spadł z wysokości około 18 metrów i rozbił się tuż przy brzegu Jeziora Żywieckiego.

Przyczyna poślizgu do dziś nie została jednoznacznie ustalona. Wśród hipotez pojawiają się zarówno wcześniejsze zderzenie z innym pojazdem, jak i próba ominięcia samochodu stojącego na moście. Nie znaleziono jednak dowodów potwierdzających te spekulacje.

Z rozbitego autobusu udało się uratować dziewięć osób – pomogli im pasażerowie innych pojazdów, którzy zatrzymali się, widząc wrak w dole wąwozu.

Drugi wypadek – 5:15 rano

Zaledwie 25 minut później w identyczny sposób doszło do drugiej tragedii. Kolejny autobus PKS, również Autosan H9-03, tym razem o numerze rejestracyjnym KX 5579 i prowadzony przez Bolesława Zonia, wpadł w poślizg na tym samym moście. Mimo że świadkowie próbowali ostrzec kierowcę, machając do niego z pobocza, pojazd runął wprost do Jeziora Żywieckiego i zatonął na głębokości około 5 metrów.

Służby ratunkowe przyjechały na miejsce dopiero po upadku drugiego autobusu.

Bilans tragedii

Autobusami podróżowali głównie górnicy udający się do pracy w kopalniach KWK „Brzeszcze”, KWK „Mysłowice” oraz KWK „Ziemowit”. Wśród ofiar znalazło się 27 górników, wdowa po pracowniku kopalni „Brzeszcze”, który zginął w wypadku dwa tygodnie wcześniej, a także obaj kierowcy: Józef Adamek i Bolesław Zoń. Najmłodsze ofiary miały 18 lat, najstarsza – 48.

Kontrowersje wokół śledztwa

W oficjalnym komunikacie Polskiej Agencji Prasowej, podpisanym przez prokuratora prokuratury wojewódzkiej w Bielsku-Białej, stwierdzono, że winą za katastrofę należy obciążyć kierowców, którzy rzekomo nie dostosowali prędkości do warunków – poniżej 30 km/h – oraz nie zachowali właściwej techniki jazdy.

Jednocześnie zwracano uwagę na szczególnie trudne warunki atmosferyczne – temperatura w nocy spadała do –6°C, a świadkowie wspominali o osadach powstałych z zamarzającej rosy.

Historyk Paweł Zyzak, który po latach badał sprawę, uważa, że śledztwo prowadzono pod z góry przyjętą tezę narzuconą przez Komisję Rządową. Według jego przypuszczeń mogło dojść do zderzenia z innym pojazdem – być może radiowozem Milicji Obywatelskiej – co miało zostać zatuszowane. Hipotezy te pozostają jednak bez potwierdzenia.

Upamiętnienie ofiar

Dziś o tragedii przypomina pamiątkowa tablica stojąca przy moście w Wilczym Jarze. Poruszająca jest zwłaszcza alfabetyczna lista ofiar – otwierają i zamykają ją kierowcy obu pojazdów: Józef Adamek oraz Bolesław Zoń.

W 2013 roku, w 35. rocznicę katastrofy, ukazała się obszerna monografia Pawła Zyzaka pt. Tajemnica Wilczego Jaru, dokumentująca zarówno wydarzenia z 1978 roku, jak i ich niejasne, często kontrowersyjne okoliczności.

 

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo tuzywiec.pl




Reklama
Wróć do