
Kwota zebrana dotychczas: 178 170 zł (83,74%)
Brakująca kwota: 34 596 zł
Ta historia zaczęła się od problemów układu pokarmowego, które nie wskazywały na tragiczne wydarzenia, które potem miały nastąpić. Pod koniec 2022 roku odkryto u mojego ukochanego Dawida nowotwór esicy (jelita grubego) naciekający na pęcherz i zapalenie otrzewnej. Co miało być początkowo leczone jako polipy, okazało się być złośliwym nowotworem.
Operacja została przeprowadzona dopiero w marcu tego roku, a po niej dostaliśmy cudowną wiadomość - Dawid był "czysty". Lekarze zalecili jedynie chemioterapię uzupełniającą. Wtedymyśleliśmy, że mamy dużo szczęścia i koszmar już za nami.
Niestety, po czterech cyklach chemioterapii nadeszła najgorsza wiadomość - nowotwór rozprzestrzenił się na wątrobę i mózg. To był początek najbardziej dramatycznej części historii. W czasie choroby ufaliśmy lekarzom bezgranicznie, przecież powinni wiedzieć, co robią. Niestety, napotkaliśmy zwlekanie, badania wykonane w niewłaściwym czasie i brak konkretów. Ciągle słyszeliśmy: "spokojnie, spokojnie, dajcie nam pracować". W domu Dawid nagle dostał padaczki, ale wezwane pogotowie nie zabrało go do szpitala. Zostaliśmy sami. Musieliśmy jeździć taksówkami między różnymi izbami przyjęć, co było prawdziwym koszmarem. Po 11 godzinach oczekiwania, w końcu mąż został przyjęty na oddział. Okazało się, że nie otrzymał tam leków przeciwpadaczkowych przez kolejne dni.
W końcu, 27 czerwca, Dawid został wypisany do domu. Wtedy lekarze wspominali o radioterapii i znowu mówili "spokojnie, spokojnie". Niestety, Dawid nie zdążył nawet rozpocząć naświetlania. Tydzień po wypisie otrzymaliśmy wiadomość, która zniszczyła naszą nadzieję. Powiedziano nam, że "nic nie da się zrobić" i że powinniśmy załatwiać hospicjum, ponieważ pozostało jedynie leczenie paliatywne.
To był cios prosto w serce, jak nóż wbity w plecy. Jednak nie mogłam się załamać i czekać na najgorsze. Nie wyobrażałam sobie życia bez Dawida. Zaczęłam szukać lekarza, który nie bałby się podjąć operacji. Oczywiście, wszystko musiało być prywatne...
Udało nam się znaleźć takiego lekarza - dr. Libionkę, który jest gotów usunąć guza z głowy Dawida. Daje nam to dużą nadzieję. To pierwszy krok, ale niezwykle ważny, ponieważ guz uciska już mózg, powodując niedowład jednej strony ciała.
Operacja jest bardzo kosztowna, a przed nami jeszcze dalsze leczenie, ponieważ guzy nadal są obecne w innych narządach. Po operacji głowy, lekarze z Gliwic przyjadą do kliniki, aby kontynuować konsultacje i planować dalsze działania.
Z całego serca proszę o pomoc. Czasu mamy bardzo mało, ale wierzymy, że możemy wygrać tę walkę i żyć długo i szczęśliwie. Obecnie brakuje nam 34 596 zł do osiągnięcia celu. Każda złotówka jest cenna i mile widziana.
Dziękuję wszystkim, którzy zechcą nam pomóc w tym trudnym czasie.
Dawid Gomułka
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie