
Wielomiesięczne negocjacje związków zawodowych z dyrekcją zakładu Hutchinson 2 w sprawie podwyżki płac nie przyniosły efektu. W czwartek w zatrudniającym ponad tysiąc osób zakładzie rozpoczął się strajk, który dziś jest kontynuowany.
Obecny strajk w żywieckim zakładzie, w którym pracują mieszkańcy nie tylko powiatu żywieckiego, ale także między innymi sąsiedniego powiatu suskiego nie jest pierwszym w historii. Dwa lata temu załoga po raz pierwszy domagała się podwyżek. Wówczas zakończyło się na dwugodzinnym strajku ostrzegawczym, po którym stawka godzinowa została zwiększona o 2,8 zł brutto. – Podpisane wówczas porozumienie obowiązywało do końca 2021 roku. W ubiegłym roku podwyżek nie było – mówi Mateusz Juryta, wiceprzewodniczący zakładowej Solidarności.
Rosnąca z miesiąca na miesiąc inflacja, a w szczególności gwałtowny wzrost cen podstawowych towarów sprawił, że od kilku miesięcy załoga zaczęła się domagać kolejnej podwyżki. Solidarność” wystąpiła o podwyżki płac dla całej załogi w wysokości 3,70 zł do stawki godzinowej. Choć związkowcy od początku deklarowali wolę porozumienia i byli otwarci na każdą sensowną propozycję, ale oferta 2 zł zaproponowana przez dyrekcję była kwotą nie do zaakceptowania. Rokowania, prowadzone w trybie sporu zbiorowego tak samo zakończyły się kwietniowe mediacje z udziałem mediatora.
Brak porozumienia z pracodawcą spowodował, że zapadła decyzja o przeprowadzeniu strajku. Zgodnie z przepisami musiało go poprzedzić referendum. Wzięło w nim udział 771 pracowników, a zatem zdecydowana większość. Aż 88 proc. opowiedziało się za strajkiem. Ten rozpoczął się w czwartek o godz. 10.00. Wówczas swoje stanowiska pracy opuściło 30 proc. załogi, ale w piątek pracy nie podjęła już praktycznie wszyscy pracownicy produkcji. – W piątek pracowała tylko administracja, w sobotę było tak samo. Jutro (poniedziałek) także nie przystąpimy do pracy. Jesteśmy zdeterminowani. Czekamy na rozmowy z dyrekcją i propozycję z jej strony – mówi Mateusz Juryta. Podkreśla, że zgodnie z przepisami załoga przychodzi do zakładu, ale nie podejmuje pracy, wpisując na liście obecności „S”. Jeżeli warunki atmosferyczne są sprzyjające to pracownicy spędzają czas na dworze, a jeżeli jest chłodno lub pada deszcz to w stołówce zakładowej. – Wynagrodzenie za czas strajku nie jest wypłacane, ale osoby zrzeszone w związku otrzymają rekompensatę za utracone dochody – dodaje.
W komunikacie podanym przez „Solidarność” napisano, iż związkowcy dowiedzieli się, że rozmowy rozpoczną się, gdy zostanie przerwany strajk. - Nic z tego. Nie działaliśmy pochopnie, przestrzegaliśmy dyrekcję, że po wyczerpaniu wszelkich innych możliwości możemy sięgnąć po nasz ostateczny oręż, jakim jest strajk. Udział w proteście całej załogi dowodzi, że ludzie są zdeterminowani – mówią związkowcy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie