
Zarybianie akwenów sandaczami kosztuje krocie, a tymczasem przeżywalność narybku w naturalnym środowisku jest znikoma. Problem dostrzegają nawet członkowie Społecznej Straży Rybackiej z Żywca, którzy nie owijają w bawełnę. Stwierdzają wręcz, że zarybianie w obecnej formie jest słonym dokarmianiem… drapieżników.
Społeczna Straż Rybacka informuje, że 8 czerwca wzięła udział w zarybieniu narybkiem letnim sandacza. Do zbiorników zaporowych Tresna oraz Porąbka łącznie trafiło 230 tys. sztuk tego gatunku. Efekty tych działań są jednak… znikome. - Od początku czerwca strażnicy SSR Żywiec przeprowadzili 15 kontroli kontrolując przy tym ponad 300 osób. Mimo otwarcia sezonu i dużej presji wędkarskiej widzieliśmy jednego złowionego sandacza. Na uwagę zasługuje również fakt, iż podczas teamowych zawodów spinningowych z łodzi na jeziorze Żywieckim, w których wystartowało 10 dwu osobowych ekip również został złowiony jeden sandacz. Zawodowcy uzbrojeni w najwyższej klasy sprzęt, profesjonalne echosondy, z łodzi złowili jednego sandacza – grzmią członkowie SSR Żywiec.
Czy zatem nad jeziora w powiecie żywieckim wybierają się dyletanci, którzy o łowieniu ryb nie mają zielonego pojęcia? Nic bardziej mylnego. - Z tego co przeczytaliśmy w publikacjach dotyczących sandacza, przeżywalność narybku letniego wynosi około 2 %. Wynika z tego, iż z 230 tysięcy sandaczy około 225 400 sztuk nie przeżyje – mówią strażnicy. Można powiedzieć, że to selekcja naturalna. Tyle tylko, że cena wypuszczenia jednej sztuki to 0,15 zł Zakładając, że przy tak dużej skali przedsięwzięcia może ona spaść do 0,1 zł, to daje to cenę 23 tys. zł, z których 22,5 tys. zł można uznać za koszt pokarmu dla drapieżników, gdyż wartość ryb o tej cenie nie przeżyła. - Operat trwa 10 lat, w ciągu tego czasu wpuszczony sandacz w ten sposób, pochłonął kwotę 230 tysięcy złotych. Dlaczego o tym postanowiliśmy napisać? Ponieważ zarybienia te nie działają. Co rocznie pochłaniają olbrzymie kwoty, a nie przynoszą zamierzonego efektu. Nasuwa się tutaj sama definicja szaleństwa, która brzmi: Rób to samo, lecz oczekuj coraz lepszych rezultatów – irytują się członkowie SSR Żywiec.
Jak podkreślają członkowie SSR, z rozmów jakie przeprowadzają z wędkarzami wynika, iż ci są zdruzgotani, a jednocześnie wściekli obecną sytuacją związaną z rybostanem. Działacze z PZW ciągle prowadzą retorykę, iż członkowie, czyli wędkarze nie chodzą na zebrania, nie biorą czynnego udziału w życiu związku oraz nie zgłaszają pomysłów/wniosków, które będą prowadziły w przyszłości do poprawy sytuacji nad naszymi wodami.
- Więc możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić, iż złożyliśmy taki wniosek na zebraniu sprawozdawczym jednego z kół, którego strażnicy są członkami. Mianowicie wniosek dotyczył zmian w zarybianiu sandaczem. Proponowaliśmy, aby narybek letni został zamieniony na osobniki większe. Wniosek został przez Zarząd Okręgu PZW BB odrzucony !!! – stwierdzają wprost członkowie SSR
- Z tego co przeczytaliśmy inne okręgi z powadzeniem wpuszczają sandacza w przedziale 15- 40 centymetrów. Artykuły na ten temat są ogólnodostępne. Przed laty również w naszym Okręgu były wpuszczane większe osobniki. Dlaczego zatem my z uporem maniaka nadal prowadzimy zarybienia, które nie przynoszą zamierzonych efektów? – pytają retorycznie, gdyż odpowiedzi nie otrzymali.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie