
Członkowie Sekcji Babiogórskiej Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego na długo zapamiętają wczorajszą niedzielę (5 lutego 2023 roku). W ciągu kilkunastu godzin przeprowadzili trzy akcje ratunkowe. A tymczasem, jak słusznie zauważyło kilku internautów, powinni w tym czasie mieć po prostu „wolne” i spędzać czas z rodziną. Dlaczego? A dlatego, że już w Zawoi, a tym bardziej w wyżej położonych częściach tej miejscowości pokrywa śniegu sięgała kilkudziesięciu centymetrów. To powinien być wyraźny sygnał dla tych, którzy planowali w weekend wybrać się na Babią Górę, ale w przypływie ułańskiej fantazji, brawury, zapomnieli zapoznać się z komunikatami Babiogórskiego Parku Narodowego lub je po prostu zlekceważyli, że jest to pomysł zły, nietrafiony, głupi, skrajnie głupi, idiotyczny (niepotrzebne skreślić). Komunikaty były bowiem jednoznaczne. - Uwaga ! W związku z trudnymi warunkami pogodowymi punkty sprzedaży biletów w Zawoi Markowa oraz na przełęczy Krowiarki zostają zamknięte. Nieczynny jest również parking w Zawoi Markowa. Wspólnie z GOPR apelujemy o rozwagę i nie wychodzenie w wysokie partie masywu Babiej Góry – pisał na swoich stronach i w mediach społecznościowych Babiogórski Park Narodowy.
Komunikaty sobie, życie i nazywajmy sprawy po imieniu sobie. Jeszcze w sobotę dwóje turystów, pomimo skrajnie trudnych warunków, wyrusza na Babią Górę. Schodząc z niej opada z sił, odmraża sobie kończyny i nie ma możliwości kontynowania wędrówki. Jest przy tym skazana na samych siebie, gdyż wskutek mrozu rozładowują się baterie w ich telefonach komórkowych. Zachowując jeszcze zdrowy rozsądek wykopują śnieżną jamę, która chroni przed wiatrem i w niej spędzają noc, a zarazem ogrzewają siebie i telefony. Dzięki temu rano udaje im się wezwać na pomoc ratowników GOPR.
Przychodzi niedzielne późne popołudnie, czy wczesny wieczór, bo zapada już ciemność. I wówczas w ciągu kilkudziesięciu minut ratownicy GOPR otrzymują dwa kolejne wezwania. Od starszego wiekiem mężczyzny, który po zdobyciu Babiej Góry zszedł na południową stronę zbocza i utknął na słowackiej stronie (i właśnie do niego wrócimy w dalszej części tekstu) oraz dwójki o połowę młodszych turystów, którzy schodząc z Diablaka w kierunku Krowiarek zgubili zawiany szlak i zbytnio zeszli na południe, tracąc i siły i orientację w terenie.
W dwóch wczorajszych akcjach zdrowie i życie narażało około 30 ratowników GOPR. I pora na clue tego może przydługiego, ale jakże potrzebnego wywodu. Bo ratownicy GOPR przysięgali nieść pomoc każdemu, bez względu na warunki pogodowe. A w Polsce wyjść w góry może każdy, nie bacząc na przygotowanie fizyczne i sprzętowe. W razie wypadku, urazu, kontuzji, braku sił po prostu wzywa ratowników Górskiego (w Tatrach – Tatrzańskiego) Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy pomagają wrócić na parking, do schroniska, a i w razie potrzeby wezmą śmigłowiec. Dla porównania na Słowacji taka „przyjemność” kosztuje od kilku do kilkudziesięciu tysięcy… euro. No chyba, że zawczasu (przed wyjściem w góry) wykupi się polisę ubezpieczeniową która kosztuje kilka złotych.
Zatem do brzegu, bo nie grani. Mężczyzna, który w niedzielę wybrał się na Babią Górę, a następnie zbłądził i wskutek braku sił utknął po słowackiej stronie w rejonie Przełęczy Lodowej nie jest dla ratowników GOPR anonimowy! Zaledwie cztery dni wcześniej wraz z towarzyską wybrał się ze Skawicy na Halę Krupową, czyli znacznie łatwiejszy szlak i w znacznie lepszych warunkach pogodowych. Pomimo tego nie zdołał dotrzeć do schroniska i wezwał na pomoc GOPR. Nie bacząc na tamto niepowodzenie oraz wiek (ponad 70 lat) i nieporównywalnie gorsze warunki pogodowe wyruszył na jeszcze trudniejszą eskapadę, która ponownie zakończyła się nie tylko niepowodzeniem, ale przede wszystkim akcją ratowników górskich.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie