
Na tarczy wrócili z Tychów piłkarze żywieckiego Górala. Zostali w nich rozbici przez rezerwy miejscowego GKS-u, który w pełni wykorzystał atut własnego boiska. W tym przypadku był on ogromny.
Po meczu z MRKS Czechowice-Dziedzice, a w szczególności po jego drugiej połowie kibice Górala przekonali się, że ich ulubieńcy w IV lidze sobie poradzą. Wczorajszy wyjazd do Tychów mógł osłabić tę wiarę. Tyle tylko, że trzeba pamiętać, iż tyszanie z niezrozumiałych powodów w środku lata grają na… sztucznej nawierzchni. W tej sytuacji powiedzieć, że mieli atut własnego boiska, to nic nie powiedzieć. Można mówić, że nadal piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Jednak jest to zupełnie inne granie niż na trawie i wczoraj było to wyraźnie widać. Tyszanie, który nie tylko rozgrywają mecze na sztucznej murawie, ale i na niej trenują czuli się niczym ryba w wodzie. Od początku dyktowali warunki i bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd podopiecznych Bartosza Woźniaka.
Tym samym Góral po dwóch kolejkach pozostaje bez punktów. W środę czeka go potyczka na własnym stadionie z Czarnymi Gorzyce, a tym samym realna szansa na pierwszą zdobycz.
GKS Tychy II - Góral 1956 Żywiec 8:0 (5:0)
Góral: Pawlus – Gowin (46' Tatarczyk), Knapek, Biegun, Kubieniec, Nejfeld, Zoń (46' Stasica), Marian, Szymoński (65' Berek), Pieterwas (46' Kantyka), Janik.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie