
4-letni Mikołaj Bąk z Gilowic cierpi na wrodzoną wadę serca, jaką jest atrezja tętnicy płucnej z ubytkiem międzykomorowym i MAPCA's. Ratunkiem dla chłopca miała być kosztowna operacja w Linzu. Gdy rodzice, dzięki ofiarności ludzi dobrej woli, zebrali astronomiczną dla nich kwotę 360 tys. zł nogi pod nimi ugięły się ponownie. Dowiedzieli się, że stan dziecka jest tak poważny, że potrzebuje ono trzech skomplikowanych operacji!
- Serce Mikołaja nie ma już siły i może zatrzymać się w każdej chwili lub przy tak krytycznie niskich saturacjach jakie ma Miki, zwyczajnie się udusi. Moje dziecko już teraz po paru krokach desperacko próbuje łapać oddech – przekazuje mama chłopca, która zamiast z dumą obserwować na jego rozwój, ze łzami w oczach patrzy czy da radę zrobić jeszcze kilka kolejnych kroków. Chłopak ma nieustannie granatowe usta, podkrążone oczy, bladą skórę! Serce nie daje już rady natleniać organizmu! Cały organizm jest nieustannie podduszony, a serce Mikołaja to bomba z opóźnionym zapłonem! - Nie wiemy kiedy nastąpi eksplozja i koniec, po którym nie będzie już o co walczyć – rozpacza.
Rodzice Mikołaja podkreślają, że szczęśliwi byli krótko – zbyt krótko! Już parę tygodni po informacji o ciąży dowiedzieli się, że chłopiec ma krytyczną wadą serca w postaci artrezji tętnicy płucnej z ubytkiem międzykomorowym. Żaden lekarz nie nie chciał powiedzieć nic pozytywnego, żaden lekarz ich nie uspokajał. Każdy kazał czekać na to co będzie. Mikołaj urodził się 100 km od domu w Szpitalu Miejskim w Rudzie Śląskiej. Dziewięć dni przed planowanym terminem porodu stawiłam się na przyjęcie na patologie ciąży. 23 stycznia 2018 lekarze podjęli decyzje o wywołaniu porodu. Już następnego dnia o godzinie 6:20 Mikołaj przyszedł na świat. - Nie mogłam chwycić go na ręce, pocałować, przytulić, spojrzeć na jego maleńką buzię. Niemal natychmiast zabrano mojego synka na OIOM, by rozpocząć walkę o jego życie i przeprowadzić diagnostykę! Mieliśmy nadzieję, którą lekarze szybko nam zabrali. Powiedzieli, że nikt w Polsce nie jest w stanie pomóc dziecku! Od tego dnia jedyne co można zrobić w naszym kraju dla Mikołaja to terapia farmakologiczna. – wspomina mama chłopca.
Ratunkiem dla Mikołaja miała być terapia w Linz. Dzięki internetowej zbiórce oraz innym udało się zebrać potrzebne na ten cel środki. I w wówczas los okazał się okrutny. Profesor, który badał Mikołajka powiedział, że to cud, że to dziecko jeszcze żyje! Wada jest jeszcze bardziej złożona i skomplikowana niż się wydawało. Życie Mikołaja może zakończyć się niemal w każdej chwili. Lekarze chcą się podjąć operacji, ale nie są jeszcze gotowi. Powiedzieli też, że nie będzie to jedna, ale minimum 3 operacje ratujące życie, a ryzyko jest wprost ogromne! - Mama Mikołaja płakała po tym, co usłyszała. Teraz każdy dzień to życie jej dziecka na kredyt, każda noc może być tą ostatnią! Ile jeszcze wytrzyma ten 4-letni chłopiec, który chce po prostu żyć! Krytyczna wada serca powoduje, że Mikołajowi brakuje tlenu, jego usta palce i buzia robią się fioletowe jak śliwka! To dziecko umiera na naszych oczach! Jeśli otrzymamy kosztorys i kwalifikację do leczenia w USA, potrzebne będzie nawet kilka milionów złotych! Ta sytuacja jest naprawdę dramatyczna! Każdy oddech i każde uderzenie serca Mikołaja jest cudem! – przekazuje Magdalena Buritta z Fundacji Espero.
Z tego względu wznowiono zbiórkę środków na leczenie Mikołaja. „Pilne❗️Dramatyczne wiadomości ze szpitala! Mikołaj umiera na naszych oczach!”
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie