Reklama

Można się przy nich odstresować, a nawet wyprowadzić je na… spacer!

Redakcja TuZywiec
28/10/2021 14:12

Przez wieki na beskidzkich halach i niżej położonych pastwiskach wypasały się owce. Dziś wypatrzenie stadka owiec przypomina szukanie igły w stogu siana. A rozglądając się za nimi w Lachowicach, czyli rzut beretem od Koszarawy i wielu miejscowości powiatu żywieckiego można za to natknąć się na hodowlę alpak, niezwykle przyjaznych zwierząt z odległej Ameryki Południowej.

Z miejsca, w którym główna droga przecinająca Lachowice przebiega pod okazałym, majestatycznie wznoszącym się nad trasą prowadzącą do położonej w powiecie żywieckim Koszarawy wiaduktem kolejowym wystarczy jeszcze przejechać kilkaset metrów i skręcić w lewo, by znaleźć się na drodze prowadzącej nie tylko do osiedla Bogacze, ale i wyjątkowego miejsca w powiecie suskim. Pokonując jej kolejne metry coraz trudniej usłyszeć hałas wiejskiego życia. Panującą ciszę co jakiś czas przeszywa jedynie odgłos piły, którą w okolicznych lasach drwale wycinają drzewa. Tymczasem droga lekko, bo lekko, ale cały czas pnie się w górę. Wreszcie kończy się asfalt. Ostatnie kilkaset metrów pokonuje się już utwardzoną drogą. W takich okolicznościach przyrody, w miejscu z którego rozciąga się okazała panorama na beskidzkie pasmo swoje nowe miejsce do życia znaleźli Aleksandra i Bartłomiej Gruchlikowie.

Państwo Gruchlikowie nie są rodowitymi lachowiczaninami. Nie pochodzą nawet z Beskidów. Przyjechali z Mysłowic, w których pani Aleksandra do tej pory uczy w szkole podstawowej wychowania fizycznego. Jej mąż także był wuefistą, ale w liceum, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, a przez rok nawet wiceprezydentem miasta. Jak mówią szukali odskoczni od miejskiego zgiełku. Przez pół roku rozglądaliśmy się za działką w górach, która byłaby nie za blisko, ale i nie za daleko od Mysłowic, by idealnie nadawała się na weekendowe wypady i tak trafili do Lachowic.

W miejscu obecnego domu stała przyczepa kempingowa, a na wąskiej działce jedynie rosła trawa. – Z moją żoną poznaliśmy się na Akademii Wychowania Fizycznego. Połączyło nas zamiłowanie do sportu i rekreacji. Jednak lubimy także zwierzęta. I tak kilka lat temu zrodził się w nam głowie pomysł na założenie hodowli alpak – mówi Bartłomiej Gruchlik.

Zanim mysłowiczanie wzięli się za wcielanie w życie swojego planu odwiedzili kilka hodowli, by dowiedzieć się jak należy się tymi zwierzętami opiekować. Pozyskali też więcej gruntu, który ogrodzili. Na wierzchołkach płotu rozwiesili czerwone szarfy, by odstraszały leśną zwierzynę, gdyż tej w okolicy nie brakuje. Zdarzało się wielokrotnie, że przy ogrodzeniu spacerowały sarny i jelenie. Jednak żadne z nich nie zdołało dostać się do zagrody. Inna sprawa, że one żadnego krzywdy alpakom by nie wyrządziły. Sytuacja byłaby zapewne dramatyczna gdyby zabezpieczenia sforsowały wilki.

Jako pierwsze do Lachowic przyjechały dwie 6-letnie samiczki. Mająca szare umaszczenie nieprzypadkowo została nazwana Chmurką, a pochodząca prosto z Chile jest brązowa, więc ochrzczono ją Czekoladką. Kilka tygodni później stadko powiększyło się o dwóch 2-latków – Gabrysia i Antka. Półtora roku temu w Lachowicach miał miejsce pierwszy w historii hodowli cud narodzin. Przyszedł na świat Węgielek, będący potomstwem Czekoladki. Co ważne, posiadanie większej ilości zwierząt to nie tylko fanaberia, czy idea prowadzenia hodowli. Trzeba pamiętać, że alpaki są zwierzętami stadnymi i bardzo źle się czują w samotności. Osoby, które decydują się na posiadanie jednego osobnika, jako swego rodzaju maskotki po prostu wyrządzają mu krzywdę. Dla ich komfortu psychicznego należy mieć co najmniej dwa, a najlepiej trzy sztuki.

Choć w Peru i Chile panują znacznie wyższe temperatury niż w naszym kraju to alpaki znakomicie się czują w naszym klimacie. Mająca 8-10 cm długości wełna znakomicie chroni je przed mrozem, a nawet deszczem. Nie są przy tym wybredne. Ich podstawowym pokarmem jest trawa, a gdy tej zaczyna brakować dostają siano. Dietę wzbogaca im się o podawane rano i wieczorem wysłodki buraczane oraz karmę witaminowo-białkową. Przysmakiem jest… marchewka.

Aleksandra i Bartosz Gruchlikowie nie skupiają się wyłącznie na hodowli alpak. Poświęcają dużo czasu na edukowanie. Każdy może odwiedzić ich hodowlę i poprzebywać w towarzystwie tych jakże ciekawskich zwierząt, a nawet wybrać się z nimi (w asyście właścicieli) na spacer. Przy okazji goście dowiadują się mnóstwa ciekawostek na temat przybyszy z Peru i Chile. A tych jest bez liku. Chociażby taka, że alpaki posiadają aż 22 kolory (od białego, przez szarości, brązy do czarnego). Do wykonania czapki z wełny tych zwierząt potrzeba od 50 do 100 gramów włóczki, ale już na kołdrę 3 kg!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama
Reklama
Wróć do